Z dedykacją dla mnie w dniu 34 urodzin - jakoś trzeba przeżyć.
Z uwagi na terminologię, która zostanie użyta poniżej zastosuję sprawdzony już patent, przeznaczony dla czytelników o obniżonym progu pobudliwości nerwowej -
przycisk ratunkowy. Pozwoli on uniknąć pogłębienia się bolesnej dolegliwości, która Was przywiodła na moją stronę. Nie bez powodu jest też wybrany przeze mnie tytuł bloga. Nazwa, która się u nas przyjęła pochodzi właśnie od terminu zaczerpniętego z języka niemieckiego, którego brzmienie nie będę ukrywał zawsze wywoływało u mnie "kacopodobne" dolegliwości. Sam termin w dosłownym tłumaczeniu oznacza "pisk kociąt", co przypomniało mi anegdotę mojego wujka, który symptomy dnia następnego określał mianem stanu, w którym przeszkadza nawet "tupanie" kota (właściciele kotów na pewno uchwycą żart sytuacyjny - chociaż jak sobie przypomnę nocne wybryki mojego kota to nie wiem czy to faktycznie taki świetny żart, jego poduszki uległy zanikowi, albo znalazł inny sposób na robienie niesamowitego hałasu).
Pozostawiam tematykę zoologiczną i wracam do chemii organicznej oraz tajników ludzkiej fizjologii. Poniżej przedstawię dosyć skomplikowane procesy, które zachodzą w organizmie po spożyciu alkoholu, a zrobię to nie po to, żeby komuś obrzydzić, ale żeby w odniesieniu do tych reakcji pokazać jakie mamy możliwości na zniwelowanie dotkliwych "efektów ubocznych". Alkohol etylowy ma bardzo szerokie zastosowanie w wielu dziedzinach m.in. w przemyśle farmaceutycznym, do którego "dobrodziejstw" nawiążę w kolejnych wpisach dotyczących dostępnych w aptekach preparatów na kaca, tutaj jednak skupię się na jego "ciemnej" stronie (stąd też świadomy wybór nastrojowego, "klepsydrycznego" szablonu).
Motyw klepsydryczny
Fragment ten poświęcam pamięci milionów neuronów, które obumierają pod wpływem "etanolowego mordercy". Ale czy to kogoś zniechęciło do spożycia alkoholu, jeżeli i tak wykorzystujemy tylko kilka % naszego mózgu to po jaką ch... utrzymywać taką masę niepotrzebnych komórek, nota bene o dosyć dużych wymaganiach energetycznych? To oczywiście mój czarny humor, a nie przekonania. Jeżeli substancja, która powstała 10000 lat temu nadal "cieszy" się niesłabnącym powodzeniem tzn. że trzeba nauczyć się korzystać z niej w umiejętny sposób, a nie nagle stwierdzić, że to zmora naszych czasów i zakazać spożycia. Podobną fobię wywołuje temat cholesterolu, którym też na pewno kiedyś się zajmę. Istniał od zawsze jako składnik budulcowy, a nagle ktoś postawił sobie za punkt honoru, że skończy z problemem. Może zajmijmy się od razu tlenem - wolne rodniki to dopiero zmora - zlikwidujmy tlen!
Kończę demagogiczne rozważania i wracam do tematu.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz